Mistyczne Trójmiasto – Godwinowska Przygoda Osmusa i Tomka

Był spokojny zimowy poranek na tydzień przed Przesileniem Zimowym (i świętami). Wyjątkowo obfite opady śniegu sparaliżowały Trójmiasto i pokryły je grubą warstwą bieli. Nie zniechęciło to Obrimosa Osmusa (Tymon), który postanowił wywiązać się ze swojej roli w Kabale Świtu i zajął się „znaczeniem terytorium” za pomocą magii Pierwszej i pieczęci kabały. W tym samym czasie Thyrsus Tomek (Owca) w zaciszu znajdującego się pod Sanktum kabały bunkra zajmował się analizowaniem posiadanych pamiętników Semiramidy, licząc na znalezienie w nich jakiejś wskazówki, która pozwoliłaby pochwycić trop Królewskiego Towarzystwa Magicznego i zlokalizować jego siedzibę. Reszta kabały była praktycznie niedostępna: Moros Alchemik (Kacper) zamknął się w swoim laboratorium, Acanthus Ciężki Los (Jot) patrolował dzielnicę w towarzystwie trzech ex-Łowców, których kabała przyjęła pod opiekę, a Obrimos 44 (Wojtek) opiekował się dwojgiem najmłodszych członków kabały – Obrimos Melodią (BN), która w wyniku perypetii związanych z egzaminem uległa poważnemu wyładowaniu paradoksu i popadła w obłęd, oraz ocalonym ze służby Niszczycielowi i Przebudzonym w wyniku wydarzeń podczas egzaminu Mastigosem, który tymczasowo przyjął imię „Y”.

Po kilku godzinach pracy (i całym dzbanku kawy) jego badania przyniosły częściowy rezultat. Udało mu się wywnioskować z zapisków Semiramidy gdzie mogło znajdować się Sanktum jednego z jej towarzyszy. Jak się okazało, była to „leśniczówka o zabawnej, zważywszy na okoliczności, nazwie” – szybka konsultacja ujawniła, iż chodzi o Zaklęty Zamek, Źródło którym opiekuje się kabała Res Magica. Res Magica uzyskała opiekę nad nią w wyniku afery z Ohydą, jako reparacje za odniesione krzywdy z łap potwora uwolnionego ze zbiorów Giełdy Osobliwości. Po uzyskaniu tych informacji Tomek wrócił na górę, zwabiony dawno niesłyszanymi dźwiękami – Melodia wróciła do ćwiczenia gry na skrzypcach w salonie, gdzie zebrała się reszta zasłuchanych domowników.

Telefon do siedziby Res Magica przyniósł natychmiastowe i pozytywne efekty – Lokaj, Serce kabały zaprosił ich do siebie bez żadnych oporów, deklarując gotowość do przedyskutowania sprawy na miejscu. Po upewnieniu się, że reszta kabały jest bezpieczna, Tomek wyruszył w drogę, przy okazji zabierając ze sobą Osmusa. Zanim jednak wybrali się w odwiedziny do kabały Res Magica czekały ich dwa przystanki.

Pierwszy z nich dotyczył kwestii grupy określającej się mianem „Towarzystwa Nauk Ezoterycznych”, której to przedstawicieli Tomek i 44 spotkali jeszcze przed Przebudzeniem. Krótka rozmowa z trójką „ezoterycznych” werbowników przyniosła rozczarowanie. Co prawda każde z trojga miało styczność z nadnaturalnym („naukowiec” nosił ślady nie-przebudzonej magii, skacowany osobnik okazał się być medium, zaś dama o „nieodpartym uroku osobistym” korzystała ze znajomego już Tomkowi rodzaju uroków), ale ostatecznie rozmowa przekonała magów Misterium, że mają do czynienia z Labiryntem Strażników Zasłony. Werbownicy zostali zbyci obietnicami kontaktu, jeśli bohaterowie zdecydują się na współpracę (po raz kolejny).

Jako drugi przystanek Tomek obrał siedzibę kabały Archeomantów, której członkiem i nieformalnym przywódcą był jego zwierzchnik, Pierwszy Cenzor Sumeryjczyk. Jak się okazało, Lunatyk, który otworzył im drzwi zaprosił obu gości od razu do środka, gdzie przyjął ich Sumeryjczyk (a potem także z pozostałych Archeomantów Ikona i Kret). Sumeryjczyk bez zająknienia rozwiązał zagadkę szyfru Semiramidy i rozpoznał obie zaszyfrowane w drugim tomie jej pamiętników Roty (jedna z nich była mało spotykanym wariantem magii Ducha), oraz udzielił kilku drobnych rad i wskazówek w kwestii poszukiwań i negocjacji z Res Magica. Przy okazji gracze doszli do ciekawych wniosków w kwestii ciasta, którym częstowani byli co i rusz w gościnie i nie tylko (mana brownies rozdawane przez Radę Niezależnych).

 Tymon: Magowie lubią ciasto, bo jest PYSZNE!

 Siedziba Res Magiki okazała się być willą na przedmieściach Sopotu. W jej progu przywitał magów Lokaj – przed przebudzeniem prawdziwy Lokaj w służbie maga – rozładowując atmosferę żartem. („Jaśnie Państwo zaraz zejdą.”) Zaproszeni do środka spotkali również Sorbonę, która okazała się być młodą, nastoletnią dziewczyną, chociaż podczas procesu poznali ją jako starszego, dostojnego mężczyznę. Jak się okazało ta transformacja była skutkiem ubocznym działania pierścienia, będącego symbolem i przywilejem urzędu sędziego Consilium (który obejmowała podczas obecnej kadencji), który zapewniał jej ochronę i anonimowość magiczną, ale jednocześnie zmuszał do przyjęcia postaci na obraz i podobieństwo twórcy przedmiotu. Po tym krótkim objaśnieniu goście zostali zaproszeni do salonu, gdzie dołączył do nich po chwili także Seneka, który po staroświecku przywitał ich ukłonem i okazaniem Nimbu maga. Po wyłuszczeniu sprawy ukrytego Sanktum obaj magowie spotkali się z aprobatą i zainteresowaniem ze strony gospodarzy – wyraźnie porozumienie było możliwe bez uciekania się do politycznych zagrywek i nacisków.
Jakiś czas później w trakcie negocjacji pojawiła się także Mirt, która przejęła je energicznie i z wdziękiem, jednocześnie informując klienta przez telefon, iż musi odmówić. Okazało się iż owym klientem był jeden z byłych członków Zgrai, który chciał oskarżyć kabałę Świtu o zamach na jego Prawdziwe Imię. Tomek i Osmus wyjaśnili okoliczności ich uzyskania od Śpiących, którzy nie mogli być świadomi konsekwencji i sprawa została uznana za drobiazg, a obie kabały wróciły do negocjacji.

Ostatecznie stanęło na tym, iż kabała Świtu zgodzi się na „wypożyczenie” na krótki czas (w celu przeprowadzenia pewnych badań magicznych z udziałem magii Sił i muzyki) Melodii o ile ta zgodzi się i okaże w stanie wziąć w nich udział(same badania mają także mieć zbawienny wpływ na jej stan), a jeśli to nie będzie możliwe, formalnie poprzeć i objąć (przez Ciężki Los) przedstawicielstwo i patronat dla formującej się organizacji Apostatów w Consilium (której przeciwnych było dwóch Radców). Przy okazji pozostawiono furtkę dla przyjęcia tej drugiej opcji dodatkowo, w zamian za otwartą kwestię przysług ze strony kabały Res Magica. Dodatkowym ustępstwem ze strony gospodarzy była też zgoda na wstępne oględziny miejsca przewidywanej lokalizacji Sanktum.

Po ostatecznym dopięciu wszystkiego na ostatni guzik i zakończeniu negocjacji i powrocie do siedziby w celu przeprowadzenia szybkich przygotowań obaj magowie wyruszyli w stronę Zaklętego Zamku. Tuż przed dotarciem na miejsce napotkali mercedesa wbitego w zaspę, obok którego czekała Mirt w towarzystwie młodzieńca, który przyjął imię Nikolaosa. Jak się okazało utknęli na dobre podczas próby przebicia się przez śnieg. Dla Tomka i jego wiernego Ram’a nie było to żadne wyzwanie. Ciężki terenowy wóz z domontowanym dodatkowo pługiem (był w zestawie „podróżnym”) bez trudu przebił się przez zaspę, a nawet oczyścił niewielkie miejsca parkingowe przy leśniczówce.

Zanim jednak magowie dotarli do niej, nadludzkie zmysły Tomka pozwoliły mu bez trudu zauważyć coś bardzo, bardzo niemiłego.

KotMG: Owca, rzuć sobie na Percepcję.
Tymon: A ja nie mogę? Mam trzy kropki…
KotMG[przerywając]: Masz tylko jedną… [Owca zdaje test] ale o tym zaraz.

Na szczęście kropka celownika laserowego zdradziła snajpera i Thyrsus zdołał odepchnąć towarzysza z linii strzału, prosto pod osłonę zaspy śnieżnej pod ścianą leśniczówki. Napastnicy otworzyli do niego ogień z broni palnej, ale żaden z pocisków nawet nie trafił chronionego podwójną Tarczą maga, a pociski rykoszetujące od samochodu (i rysujące lakier i szyby Dodge’a) tylko go rozwścieczyły. W międzyczasie Osmus zdołał spleść zaklęcie, które rozszerzyło spektrum jego zmysłów o podczerwień, co z kolei dało mu możliwość namierzenia i wskazania pozycji napastników. Mirt dołączyła do niego pod osłoną leśniczówki, a Nicolaos zniknął w bardzo dosłowny sposób.

Dzięki asyście Obrimosa Tomek zdołał namierzyć i celnym – i przeładowanym z niewiadomych powodów w obecności Źródła – zaklęciem Ducha zdezintegrować snajpera (co Osmus zaobserwował jako przejście ze stanu żywego celu, w stan półpłynnego, szybko stygnącego obłoku krwi i strzępów ciała).
W odpowiedzi nieujawniony do tej pory wrogi mag cisnął w nich bardzo nietypową kulą ognia, której efekt zasilany był energią wysysaną z otoczenia. Kula ognia chybiła przyglądającego się efektowi jej działania w podczerwieni Osmusa, sublimując znaczącą część zaspy w chmurę przegrzanej pary, która całkowicie zasłoniła pole widzenia (przed samą parą osłoniły Osmusa zaklęcia Tarczy). Nim stygnąca i zamarzająca z wolna chmura zrzedła, wrogi mag zniknął z pola widzenia, za to swoje krwawe żniwo rozpoczął Żelazny, chowaniec Tomka. Nawet doskonale wyposażeni i wyszkoleni żołnierze nie byli w stanie stawić czoła stalowym szczękom szczenięcia Żelaznego Wilka. Ostatecznie po zakończeniu potyczki przetrwał tylko jeden z nich (jednak Żelazny jednym kłapnięciem pozbawił go obu rąk)… Ten sam, który strzałem z granatnika zniósł krawędź dachu i zasypał oba samochody, oraz częściowo magów deszczem rozżarzonych kropel białego fosforu. Osmusa i Tomka osłoniła przed nim magia Tarcz, jednakże oba samochody odniosły pewne szkody – w przypadku Dodge’a tylko w lakierze i śladach na szybach, ale mercedes powoli zaczął groźnie dymić. Nim jednak żar zdziałał cokolwiek strzelec z granatnikiem zwrócił się przeciwko Tomkowi, by posłać mu pod nogi granat. Thyrsus rzucił mu pełne gniewu spojrzenie, które wystarczyło by nawet zaprawiony w bojach weteran stracił rezon… i posłał pocisk w najbliższy inny cel. Którym oczywiście był Mercedes należący do kabały Res Magica. Pocisk przebił się przez karoserię i detonował wewnątrz, wywołując potężną eksplozję. Tomka ochronił przed nią jego wierny wóz, jednakże Osmus i Mirt byli o kilka kroków od wybuchającego samochodu, bez żadnej osłony.

W ostatniej chwili Obrimos zdołał zaimprowizować – dzięki doskonałemu zgraniu zgrabnego, naukowego Imago i aktywnej termowizji – zaklęcie, które skierowało falę energii cieplnej z eksplozji na boki, oraz zasłonić Mirt własnym ciałem. W ten sposób ocalił jej życie(chroniąca ją Tarcza Umysłu nie zadziałała by na eksplozję samochodu), samemu odnosząc poważne rany i przeżywając jedynie dzięki magicznym Tarczom i eksperymentalnemu pancerzowi, który opracował wspólnie z Alchemikiem.

W tym wyjątkowo mało dogodnym momencie zza rogu leśniczówki wyłonił się wrogi mag. Okazał się on być czystym aryjczykiem typu nordyckiego – niebieskookim, kwadratowoszczękim i blondwłosym – w białym mundurze SS. Chroniony trzema Tarczami napastnik przygotował się do dokończenia dzieła zniszczenia, jednakże Osmus zdołał zdjąć jedną z jego tarcz, a Tomek posłać w niego zaklęcie, które jednakże nie przyniosło zbyt wielkiego efektu. Rozproszona tarcza Pierwszej implodowała, zalewając okolicę falą uwolnionej many, którą nazista wplótł w zaklęcie (a której część pochłonął w jakiś sposób Osmus, przez co zwrócił się mu koszt rozproszenia Tarczy wroga), a oczy wroga zapłonęły Znakiem Paradoksu – żywym ogniem, który opalił mu brwi i włosy i podpalił daszek czapki. Rozwścieczony nazistowski mag podniósł ręce (tak, a’la Goku), aby zebrać z otoczenia energię na zaklęcie mające spopielić wrogów. Temperatura w okolicy spadła gwałtownie, kilka okolicznych drzew pękło od mrozu, a powietrze wokół dłoni wrogiego Obrimosa zaczęło zamarzać, zaś aura nazisty zapulsowała od znamion Otchłani wskazujących, iż sięgnął on po moce, o których zdrowym na umyśle Przebudzonym nawet się nie śniło… Obaj magowie Świtu nie mieli dość czasu by zareagować na ogromną kulę plazmy, która miała dokończyć ich żywota (i zdewastować okolicę). Wydawało się, że sytuacja jest tragiczna…

… kiedy do akcji weszli Mirt i Nikolaos, do tej pory planujący dzięki mentalnemu połączeniu i czekający na odpowiednią chwilę, by wejść do akcji. I zrobili to – Mirt mentalnym uderzeniem zerwała koncentrację przeciwnika, a Nikolaos osłonił całą trójkę splataną od dłuższej chwili tarczą Sił. I w samą porę, bo kula plazmy spaliła nazistę i wytopiła sporą dziurę w podłożu, jednocześnie zapalając wszystko w najbliższej okolicy, ale tylko po drugiej stronie tarczy. Po napastniku nie został nawet ślad (tu wstaw żart o butach), a wyładowanie Paradoksu porwało na strzępy nici Gobelinu odpowiadające za Siły.

Kiedy opadł bitewny pył, a rany Osmusa zostały prowizorycznie opatrzone, Tomek postanowił sprawdzić, czy któryś z napastników nie przeżył. Udało mu się ocalić jedynie pozbawionego rąk grenadiera, nim jego uwagę przykuło co innego. Osmus, który „paradował” z wielkim odłamkiem wspornika dachu przebijającym mu bark i odłamkiem karoserii w łydce (w tych warunkach Thyrsus nie odważył się ich usuwać) usiadł na pace Dodge’a… który nagle zapadł się częściowo pod ziemię. Mirt i Nikolaos zdążyli złapać Obrimosa w ostatniej chwili, ten zaś zdołał nie zemdleć z bólu. Tomek pospieszył na pomoc i wspólnymi siłami wydobyli z jamy poszkodowanego. Jak się okazało, zniszczenia i potężne wahania temperatury osłabiły prowizoryczną osłonę wejścia do prywatnego Sanktum jednego z członków Królewskiego Towarzystwa Magicznego (co wyjaśniło, dlaczego prowadzone przez Res Magica badania magią Przestrzeni w leśniczówce nic nie ujawniły). Nim jednak Tomek zabrał się za eksplorację nowego znaleziska na pobojowisku pojawili się członkowie Straży Consilium…

Poza wyraźnie niepotrzebnym (poza transportem) Mastigosem Janem Kowalskim i wyraźnie zadowolonym z możliwości dokonania badań i pomiarów Morosem Pustym (Rada Niezależnym) nikt ze Strażników nie był zadowolony z konieczności ingerencji. Po raz kolejny w sercu katastrofy (chmura przegrzanej pary w kształcie grzyba i płonący las nie pozostały niezauważone) byli członkowie Świtu i nawet napaść „magów hitlera” ich nie usprawiedliwiała. Po udzieleniu pomocy medycznej (i usunięciu odłamków blachy) Osmusowi cała czwórka została odesłana „do domów”. Gdyby to miało zależeć od wyjątkowo wściekłej Justycji, byłoby to także bez kolacji i ze szlabanem na spacery.

Tomek i Osmus zapakowali się do poznaczonego ogniem i kulami wozu (nie pomyśleli o tym drobnym szczególe zupełnie) i wyruszyli do swojego Sanktum, odstawiając przy okazji wstrząśniętą Mirt i wyczerpanego Nicoalosa do ich siedziby. Pozostali członkowie Res Magica okazali zaskakująco dużo zrozumienia i pewną dozę wdzięczności, a sama Mirt wręczyła Osmusowi nabazgraną wizytówkę w zalakowanej kopercie, którą przygotowała na poczekaniu. Kiedy obaj magowie wrócili do swojej siedziby przywitała ich kolejna napaść – tym razem w postaci spanikowanej i rozwścieczonej Melodii. Na szczęście Tomek udowodnił, iż nie bez powodu obrano go Sercem kabały i zdołał ją uspokoić. Zapadł zmrok, a zmęczeni magowie udali się na spoczynek, myśląc o wszystkim co się wydarzyło i zastanawiając skąd tym razem wzięli się „naziści” (których mundury nosiły naszywki z zaokrągloną swastyką i odznaki „Leibstandarte Heinrich Himmler”), kiedy będą mogli zapoznać się z odkrytym Sanktum i czy jego zawartość naprowadzi ich na trop siedziby Królewskiego Towarzystwa Magicznego i tajemnicy losów Semiramidy i jej towarzyszy…

Dodaj komentarz